W ciemności

Dużo się pisze i mówi o nowym filmie Agnieszki Holland.
Na pierwszym planie „Oskar” oczywiście; jak mantra wracające dyskusje o stereotypach, nierozliczonych winach, kompleksach i antysemityzmie w ogóle. Wszyscy okopani na swoich pozycjach, zacięci w sądach, poranieni i gotowi do zadawania ciosów; jak to w Polsce. Tytuł filmu można by rozciągnąć na całokształt; smutne.

Za każdym razem, kiedy to wraca, jeszcze bardziej nie radzę sobie z brakiem Żydów.
Pod choinkę dostałem książkę Tomka Budzyńskiego „Soul side story”; Tom Bombadil tęskni za Żydami; oglądam jego obrazy-wśród nich nieudane naśladownictwo Chagalla: latający nad miastem cadyk.
Mam wrażenie, że nad moim miastem czuwa raczej Zły, który obraca centrum Łodzi w ruinę.
Domy zabrane biednym Żydom z Bałut, domy zabrane bogatym Żydom z Pietryny; jedne i drugie pożarte przez moich rodaków. Polacy nie mogą łamać przykazań; to się zawsze kończy tak samo: spotwornieniem materii i degradacją ducha; drugi naród wybrany. Kto nie wierzy niech zajrzy do Łodzi: całe centrum miasta jest oddane władzy Złego. Nie wolno było zajmować domu Żyda zamordowanego przez Niemców, ani żadnej z jego rzeczy…
Nikt nie chce wejść w temat głębiej; może jeden Lanzmann to zrobił (Shoah puściła polska telewizja chyba dwa razy).
Nie czytałem żadnej monografii, nie oglądałem żadnego dokumentu o tych kilku dniach, kiedy Niemcy wymordowali dzieci  z łódzkiego getta; tylko dzieci. Próbowałem kiedyś chodzić po Chełmnie nad Nerem, ale się pochorowałem; nie rozumiem, jak można tam mieszkać.
Dzieci od niemowlęcia do lat dziesięciu upychane w ciężarówkach, podobnych do tych, co rozwożą dzisiaj lody (w każdym razie tak skonstruowanych). Ciekawe, czy to byłoby do wytrzymania w kinie?
Wyobraża mi się tam Żyd Joszua i Jego nieśmiertelność; chce umrzeć z tymi dzieciakami, ale jest nieśmiertelny. Esesmańscy wywlekają Go z „paki” za każdym razem żywego. Kopią, plują na Niego, na koniec strzelają w głowę. On to wszystko czuje, ale w odróżnieniu od zagazowywanych w ciężarówce dzieci, jest przecież nieśmiertelny. Robi nam się szkoda Boga, a może wręcz przeciwnie-co kto woli.
Gdybyśmy przemierzyli wszystkie duchowe pustynie i na końcu spotkali Jego wiszącego przez wieczność na krzyżu, co niby możemy zrobić? Podłożyć Mu pod głowę poduszkę?
Chełmno nad Nerem i Tuszyński las, to są miejsca, gdzie Bóg i człowiek wstydzą się siebie nawzajem i brzydzą sobą, ale jednocześnie chcą znowu razem być. Tylko, że tego, co się stało, już się nie da odkręcić.
Czy Więckiewicz dostanie „Oskara”? Daj Boże, daj Boże…