Aborcja

Zadowalał mnie do tej pory argument: życie jest najważniejsze, ergo należy je chronić; plus trzy wyjątki w ramach „kompromisu”. Nie poświęcałem temu uwagi, nie miałem ochoty, nie chciało mi się.
1. Kto płacze po poronionym płodzie? Nikt, poza parami starającymi się o dziecko: ojciec czeka, matka się kłuje hormonami, nie udaje się raz drugi trzeci, surogatki, klęska, płacz, wydane miliony. Normalny, przeciętny katol jak ja, nie płacze po embrionie. Intuicyjnie odbieramy początek życia jako proces. Nieuchwytność w akcji. Było, nie ma, no problem. Jak podrążymy, to się dowiemy, że w chuj i ciut ciut, duża cyfra zarodków się nie zagnieżdża w macicy albo jest inny powód, że ciało matki samo z się, tj bez udziału jej woli, abortuje „dziecko”. Upławik, krwawienie albo i nie. Było nie ma, nawet nikt nie wiedział (bywa i tak). Kanalizacja. Czytaj dalej „Aborcja”

List do muftiego Nedala Abu Tabaq

Drogi Mufti!

Układałem od kilku dni w głowie, to, co chciałbym Muftiemu napisać. Mam nadzieję, że nie będzie banalnie; że nie znudzę Muftiego:)

1. Już w trakcie lektury Koranu, kiedy przez głowę biegło mi „milion” komplementów pod adresem tej świętej Księgi (wow! to jest jak rock and roll, strumień świadomości, zakręcona literatura, piękna w swojej fragmentaryczności, emocjonalne nuklearne bum itd.), tak więc już w trakcie, zadawałem sobie jedno pytanie: Czytaj dalej „List do muftiego Nedala Abu Tabaq”

Trump w Mieście Łodzi

Zmiana, o której mówił poprzednik Trumpa właśnie nadeszła (pewno nie o to chodziło Obamie, ale tak bywa z proroctwami, że się wymykają spod kontroli… dość łatwo). W Mieście Łodzi jesteśmy gotowi na Trumpa od dawna. Porozmawiajmy więc o trumpiźmie; jest prawdopodobne, że tutaj już niedługo idea ciałem się stanie… Let’s trump.

Czytaj dalej „Trump w Mieście Łodzi”

Chrzest

1050 lat temu, chrzszczono ludzi, nie kraj Mieszka. Ukształtowany już system etyczny, nie nadał Polsce formy niezmiennej; nie miał takiej mocy sprawczej. Jedno było: chrzczenie ludzi, a drugie: budowanie państwa.

M., o którym wiemy

Wiemy o nim tyle, co nic. Był. Władał krainą, z centrum władzy w Gnieźnie. Ożenił się z Dobrawą, a po jej śmierci z Odą. Ochrzcił siebie i poddanych w obrządku łacińskim. Bił się ze zmiennym szczęściem, z przygranicznymi niemieckimi sąsiadami (poddanymi Cesarza Rzymskiego Narodu Niemieckiego, do których i on się zaliczał od 966 roku po Chrystusie) i poganami. Wtrącał się w konflikty wewnętrzne Rzeszy. Miał dzieci: wśród nich-genialnego, jak się okaże, Bolesława. Ze źródeł, co je kot napłakał, mniej więcej tyle mamy pewników.

Czytaj dalej „Chrzest”

O związkach przyczynowo-skutkowych

O związkach przyczynowo-skutkowych (między innymi)

Z tego, co było, nie wiadomo, co jest. Z tego co jest, nie wiadomym jest, co będzie. Pewność nie istnieje. Liczy się prawdopodobieństwo, którego niepodobna policzyć. Intuicja nam podpowiada, że decyduje nasz wysiłek oraz tzw. splot okoliczności. Wiemy jednak, że nawet wysiłek tysięcy może być daremny i że jednostka mająca w garści System potrafi dokonywać potworności o skali „niewyobrażalnej”; bywa jednak i tak, że niesprzyjające na pozór okoliczności ni z tego, ni z owego, pomagają zwyciężyć, a mający, wydawałoby się, wszelkie atutu w ręku, kończą na śmietniku. Jak by tej niepewności było mało, do wszystkiego miesza się Pan Wielki Przypadek. Tako rzecze Kapryśna Pani: Historia…

Czytaj dalej „O związkach przyczynowo-skutkowych”

Zabawa kontra praca (szkoła AD 2015)

Zabawa kontra praca. Umiejętności kontra wiedza. Wolność w dążeniu do odkrywania własnych potrzeb i talentów kontra przymus. Brak ocen, czyli system wzmocnień pozytywnych kontra ocenianie. Tylnymi drzwiami do polskiej szkoły wchodzi nie tylko osławiona gender, ale ideologia, której celem jest totalny egalitaryzm. Zrealizować ten cel można tylko w jeden sposób: trzeba przestać wymagać, porównywać, zmuszać do pracy, zmieniając przy tym znaczenia słów, manipulując, zamazując różnice; wszystko to pod płaszczykiem troski o dzieci, w imię nowoczesności albo buntu przeciwko starym formom, metodom, wartościom… Czytaj dalej „Zabawa kontra praca (szkoła AD 2015)”

Dmowski

Mikołaj Mirowski i Kazimierz Wóycicki chcą, by oceniając Romana Dmowskiego pamiętać o "historycznej prawdzie" (nie piszą przy tym, czym różni się "historyczna prawda" od prawdy Arystotelesa). Bez wahania uznają przywódcę endecji za "wielkiego Polaka" (co jest sądem wartościującym i ma z prawdą niewiele wspólnego) i żądają, by pamiętając o "grzechach" (dlaczego nie zbrodniach?) Dmowskiego, nie zapominać o zasługach (w tym najważniejszej, zdaniem autora, czyli przyczynieniu się do odzyskania niepodległości Polski). Sam tekst jest wymownym świadectwem tego, że nie da się pisać o historii unikając ocen (wynikających z osobistych przekonań, uprzedzeń etc.); zadośćuczynię jednak żądaniu Mirowskiego i Wóycickiego; pisząc o Dmowskim (swoją bardzo krótką wersję opowieści o nim), postaram się nie wyrażać sądów ahistorycznych, nie będę pomijał faktów, historycznego tła (tzw. uwarunkowań) i nie zapomnę o dokonaniach "Pana Romana", którego z całego serca nie znoszę i którego dziedzictwo uważam za drugą obok marksizmu toksynę, zatruwającą polską duszę (życie polityczne, wybory Polaków etc.)

Czytaj dalej „Dmowski”