O mnie

Urodziłem się w Krakowie, ale to kompletnie bez znaczenia; ślepy traf i krótki czas pobytu. Mieszkam od osiemnastu lat w Łodzi; też przypadek (chyba bym wolał Melbourne, bo ciepło). A wychowałem się w Niechcicach pod Piotrkowem Trybunalskim i siebie jakim jestem Niechcicom właśnie zawdzięczam. Wiejskiej ciszy jednak nie lubię dłużej niż dzień, może dwa; sformatowano mnie do życia w mieście. Z wykształcenia jestem historykiem (wcześniej matematyczno-fizyczna; później m.in. studia podyplomowe z zarządzania w samorządzie terytorialnym); ale nie dlatego, że chciałem, tylko za głupi byłem na cybernetykę; a może tylko leniwy. Nie wzięli mnie do kontrwywiadu, do którego w latach 90-tych ubiegłego wieku szli wszyscy inteligentni mężczyźni („niska skłonność do podporządkowania się”) i jakoś tak wyszło, że zostałem belfrem; co nie oznacza, że byłem belfrem złym i że mi się nie podobało. Bywałem też malarzem pokojowym, przedstawicielem handlowym i nianią; dobrze jest robić rzeczy różne; moim zdaniem, bo ścieżka kariery twierdzi, że źle.

 

 

Ożeniłem się z miłości, ale czy powinienem był, kto wie. Każdej wiosny, od lat dwudziestu, się w żonie zakochuję; jeszcze raz i jeszcze raz… Nie rozumiem, jak to działa, ale tak właśnie jest dobrze. Mam dwoje dzieci; żałuję jednak, że tylko dwoje, bo wolałbym co najmniej pięcioro.
Przypadkowi zawdzięczam, że jestem Polakiem i rzymskim katolikiem, ale bardzo mi się podoba tak być; najczęściej. Wydaje mi się, że z wyboru jestem republikaninem, ale może po prostu urodziłem się warchołem i anarchistą; nie mam pojęcia. Nie mam dowodów na wolność. Co zrobić, trzeba żyć wolnym, bez dowodów.
Ulissesa nie doczytałem nigdy do połowy; chyba za bardzo lubię pierwsze sto stron i dlatego na nich poprzestaję; nie mogę więc o sobie powiedzieć: inteligent. Tym bardziej, że polska inteligencja była raczej postępowo lewicowa i propagowała m.in. tzw. wolny seks, a ja wolę seks udany.
Kilka miesięcy temu, wiosną 2011, pomyślało mi się, że mogę napisać tekst piosenki lepszy od przeciętnej polskiej piosenki ostatnich lat (jakie czasy, taki punkt odniesienia); nigdy tak dobry jak Agnieszki Osieckiej, czy Jeremiego Przybory, co to, to nie; ważne, żeby zarobić parę złotych z tantiem i nie wstydzić się, że straszne grafomaństwo. W każdym razie tekst powstał i się spodobał jednemu sympatycznemu muzykowi; a nawet się okazało, że potrafię napisać piosenkę do przesłanego mi podkładu; czyli muzykalny jestem; życie potrafi pozytywnie zaskoczyć.
Pisuję teksty publicystyczne, które ukazują się w miesięczniku i kwartalniku Liberte; to jest bardzo fajny i bardzo liberalny miesięcznik; ja się z nim zazwyczaj nie zgadzam, ale po pierwsze: tam w ogóle mnie chcą publikować, a po drugie: z tymi, do których teoretycznie ideowo mi bliżej, źle się czuję; dlatego nawet im swoich tekstów nie wysyłam. A ludzi z Liberte lubię; mam nadzieję, że z wzajemnością. W tych artykułach też jest jakiś ja; więc kilka z nich umieszczam na two flies.
Nie mam pojęcia dlaczego „dwie muchy”; może dlatego, że nie widziałem nigdy logo z muchami, a może tak mi się objawiło i już się od tego nie potrafiłem uwolnić; dwie muchy są fajne; byleby nie chodziły po moim talerzu.
Czasami chciałbym z kimś porozmawiać, ale zwykle kończy się to tak, że rozmawiam ze sobą; może lepiej będzie, jak zacznę to praktykować w ramach blogu; inaczej jest spora szansa, że zwariuję; czego bym nie chciał, ale kto wie.
Zapraszam na two flies łódzkich artystów, których podziwiam i których sztukę kiedyś kupię; póki co namawiam wszystkich odwiedzających stronę: zamiast nowej lodówki, sprawcie sobie obraz Borkowskiej, grafikę Durskiego, czy płótno Wasińskiego. Naprawdę warto zajrzeć do zakładki: Spotkania; wkrótce będzie gotowa.
To by było na tyle… chyba się przedstawiłem; fajnie, że wszedłeś na moją stronę albo weszłaś; witaj i wpadaj częściej. A najlepiej będzie, jak mi wyślesz swoją muzykę i razem zrobimy hiciora za milion jenów albo juanów, wszystko jedno.

Z wyrazami szacunku:

Michał Augustyn