Trump w Mieście Łodzi

Zmiana, o której mówił poprzednik Trumpa właśnie nadeszła (pewno nie o to chodziło Obamie, ale tak bywa z proroctwami, że się wymykają spod kontroli… dość łatwo). W Mieście Łodzi jesteśmy gotowi na Trumpa od dawna. Porozmawiajmy więc o trumpiźmie; jest prawdopodobne, że tutaj już niedługo idea ciałem się stanie… Let’s trump.

Czytaj dalej „Trump w Mieście Łodzi”

Solaris 2013

"Tak galaktyki czarnych słońc,
wszechświatów martwy ciąg,
i supernowej piękna śmierć,
w banalne odchodzą nic.

Z mlecznej drogi
zimne cicho,
z niego właśnie
przyjdzie licho,
szepcząc coś tam
od niechcenia;

przywidzenia
bez wytchnienia.

Ref.:

Kochaj nim zaśniesz znów,
całuj i szukaj słów,
może nam jeszcze kiedyś wybaczę…
Kochaj nim zaśniesz znów,
całuj i szukaj słów,
to się na pewno da, czymś wytłumaczyć…

 

Tak nieskończony gwiezdny pył,
planety dziwnych mórz,
ogon komety świadek zórz,
w banalne odchodzą nic.

Z mlecznej drogi
zimne cicho,
z niego właśnie
przyjdzie licho,
szepcząc coś tam
od niechcenia;
przywidzenia
bez wytchnienia.

Ref.:

Kochaj nim zaśniesz znów,
całuj i szukaj słów,
może nam jeszcze kiedyś wybaczę…
Kochaj nim zaśniesz znów,
całuj i szukaj słów,
to się na pewno da, czymś wytłumaczyć…"

Z kwiatów polnych…

Dziwny stan:
zapomniałam jak to jest
zasmuciłam się
pogubiłam sens

Dziwny stan…
masz chwilę powiedz czas już jest:

Mogła chwila wiecznie trwać
dziecko w nas.
Mogło wszystko tak się stać…
(Płakałaś wtedy całkiem na serio!)

Ref.:

Z kwiatów polnych utkam dywan wspomnień,
dotknięć krwawych maków, niebiańskiego chabrów snu.
Z wiatru w polu wezmę nuty dzikie
i sprzed burzy ciszę
dam cukrowej waty chmur.

Pajęczyny welon srebrnorosy
już ci niesie z łąki
pięknoniemych gości tłum.
Organistów świergot tęczopiórych
chwali nasze śluby;
śnię…

Dziwny stan
na ulicy w środku dnia
zatrzymałem się
zanuciłem wiersz.

Chyba jestem znowu tam,
wtedy wiem…
Zostawiłem siebie tam,
ciebie też…

Ref.:

Z kwiatów polnych utkam dywan wspomnień,
dotknięć krwawych maków, niebiańskiego chabrów snu.
Z wiatru w polu wezmę nuty dzikie
i sprzed burzy ciszę
dam cukrowej waty chmur.

Pajęczyny welon srebrnorosy
już ci niesie z łąki
pięknoniemych gości tłum.
Organistów świergot tęczopiórych
chwali nasze śluby;
śnię…

Chrzest

1050 lat temu, chrzszczono ludzi, nie kraj Mieszka. Ukształtowany już system etyczny, nie nadał Polsce formy niezmiennej; nie miał takiej mocy sprawczej. Jedno było: chrzczenie ludzi, a drugie: budowanie państwa.

M., o którym wiemy

Wiemy o nim tyle, co nic. Był. Władał krainą, z centrum władzy w Gnieźnie. Ożenił się z Dobrawą, a po jej śmierci z Odą. Ochrzcił siebie i poddanych w obrządku łacińskim. Bił się ze zmiennym szczęściem, z przygranicznymi niemieckimi sąsiadami (poddanymi Cesarza Rzymskiego Narodu Niemieckiego, do których i on się zaliczał od 966 roku po Chrystusie) i poganami. Wtrącał się w konflikty wewnętrzne Rzeszy. Miał dzieci: wśród nich-genialnego, jak się okaże, Bolesława. Ze źródeł, co je kot napłakał, mniej więcej tyle mamy pewników.

Czytaj dalej „Chrzest”

O związkach przyczynowo-skutkowych

O związkach przyczynowo-skutkowych (między innymi)

Z tego, co było, nie wiadomo, co jest. Z tego co jest, nie wiadomym jest, co będzie. Pewność nie istnieje. Liczy się prawdopodobieństwo, którego niepodobna policzyć. Intuicja nam podpowiada, że decyduje nasz wysiłek oraz tzw. splot okoliczności. Wiemy jednak, że nawet wysiłek tysięcy może być daremny i że jednostka mająca w garści System potrafi dokonywać potworności o skali „niewyobrażalnej”; bywa jednak i tak, że niesprzyjające na pozór okoliczności ni z tego, ni z owego, pomagają zwyciężyć, a mający, wydawałoby się, wszelkie atutu w ręku, kończą na śmietniku. Jak by tej niepewności było mało, do wszystkiego miesza się Pan Wielki Przypadek. Tako rzecze Kapryśna Pani: Historia…

Czytaj dalej „O związkach przyczynowo-skutkowych”

Król

Spór między Keynesem, Friedmanem, Hayekiem i Misesem (ten i parę innych) rozstrzygnął w okolicy trzydziestki (w zmieniających się okolicznościach określ, co znaczy: "maksimum Balcerowicza" ), czyli mniej więcej wówczas, kiedy wyrzucali go z drugiej partii, do której należał (powód był ten sam: zadawał pytania właśnie wtedy, kiedy skarlały wódz rzucał karykaturę programu, sprowadzającą się do tego, jak administrować państwem leżącym na obrzeżu cywilizacji z pożytkiem dla wszystkich członków partii i ich rodzin). Rozstał się z polityką na lat kilkanaście i nigdy by do niej nie wrócił, gdyby nie splot okoliczności, który co przyzna każdy, kto się nad tym choć chwilę zastanowi, miał raczej przynieść koniec wątłej od zawsze egzystencji jego kraju, a nie triumf i chwałę na miarę dokonań wieków dawno minionych i po prawdzie przez większość zapomnianych albo zredukowanych do husarskich skrzydeł z plastiku przywdziewanych na czas mistrzostw w tym, czy owym (sport tolerował, ale widoku tłumów brzuchatych rodaków wyjących jak dzikusy z powodu dobrze odbitej piłki, nie znosił).

Czytaj dalej „Król”

Zabawa kontra praca (szkoła AD 2015)

Zabawa kontra praca. Umiejętności kontra wiedza. Wolność w dążeniu do odkrywania własnych potrzeb i talentów kontra przymus. Brak ocen, czyli system wzmocnień pozytywnych kontra ocenianie. Tylnymi drzwiami do polskiej szkoły wchodzi nie tylko osławiona gender, ale ideologia, której celem jest totalny egalitaryzm. Zrealizować ten cel można tylko w jeden sposób: trzeba przestać wymagać, porównywać, zmuszać do pracy, zmieniając przy tym znaczenia słów, manipulując, zamazując różnice; wszystko to pod płaszczykiem troski o dzieci, w imię nowoczesności albo buntu przeciwko starym formom, metodom, wartościom… Czytaj dalej „Zabawa kontra praca (szkoła AD 2015)”